niedziela, 29 kwietnia 2012

Krzysztof Jurowski

Zwykle nie piszę tu za wiele, ale tym razem to zrobię..

Zawsze dobrze mi szło pisanie o uczuciach.. lepiej niż mówienie o nich.. chcę to napisać.. może i będzie mi lżej, ale chcę przede wszystkim dla Niego, powiedzieć co zrobił, kim był, kim dla mnie był.. chcę, aby pamięć o Nim pozostała tu, razem z nami..

Ostatnie pożegnanie.. 28.04.2012 r. sobota godzina 14.00. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko.. nie wiedziałam, że można za kimś tak płakać i odczuwać już Jego brak mimo, że nie czuło się wcześniej jak ważny w moim życiu był..
Zmarł 25.04.2012 (środa). O godzinie 16.00 stwierdzili śmierć mózgu.. A jeszcze w poniedziałek widziałam Go.. oddychał..

‘spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą’ – nie umiem sobie wybaczyć pewnych rzeczy.. które mogłam zrobić, a nie zrobiłam.. i jego sms jeszcze 3 tygodnie temu.. dlaczego się z nim nie spotkałam.. dlaczego? Cholera, nie wiem.. wiem, nie ma sensu sobie teraz wyrzucać, to już nic nie zmieni..

Krzyś tyle znaczy dla mnie znaczy, bo był nie tylko moim kuzynem.. ale bratem.. starszym bratem, którego nigdy nie miałam.. Jego miałam.. był też przyjacielem.. opiekował się mną, bronił, chronił, martwił się, interesował się.. pamiętam jak dzisiaj.. jakiś czas temu wyszliśmy w święta do klubu.. dosiadł się do mnie jakiś chłopak.. Krzysiek od razu podszedł do nas, przytulił mnie braterskim ramieniem i zabrał stamtąd. Za chwilę poważnym, męskim głosem „z tym chłopakiem nie wolno Ci nawet rozmawiać”.. i wyszliśmy, mimo, że do domu mieliśmy dwa kroki i była mroźna zimowa noc to pobłąkaliśmy się bez celu jeszcze trochę, śmiejąc się i rozmawiając.. wróciliśmy późno w nocy, posiedzieliśmy chwilę w kuchni i poszliśmy spać.. obudziłam się dość wcześnie rano, poszłam do Niego do pokoju i Go obudziłam.. nie był na mnie zły.. otworzył oczy, uśmiechnął się i powiedział zaspanym głosem „cześć Aniu. Zrobić Ci herbaty?”

Była między nami pewna nić porozumienia.. lubiłam Go jak mało kogo.. choć często się również i sprzeczaliśmy.. ale jakoś długo nie mogliśmy się na siebie gniewać..  po paru dniach, jak gdyby nigdy nic pisał albo dzwonił dla mnie „Hej siostrzyczko kochana”. Już nigdy tak do mnie nie powie, nie puści dzynka na dobranoc.. nie zadzwoni, nie napisze..
To co było między nami było specyficzne.. było nasze.. i tylko nasze..

Harcerze, Jego koledzy i Jego kuzynka Basia sprawili mi w tej całej tragedii ogromną radość. Zdjęcie, które Mu zrobiłam rok temu było wczoraj z nami, podczas Jego ostatniego pożegnania.. a pamiętam jak dzisiaj jak się bronił, żebym Go nie fotografowała..

 
Było tam wczoraj to zdjęcie, leżało na wieńcach, wśród zniczy.. a ja byłam dumna, że to jest właśnie to, moje zdjęcie.. że na coś się przydałam.. że w ten sposób mogłam Go pożegnać.. w sposób, który kocham - fotografią... Jego Mama powiedziała, że to zdjęcie jest tak prawdziwe.. ten Jego uśmiech z małym grymasem.. był w swojej ulubionej marynarce.. cieszę się, że mogłam pożegnać Go w ten sposób.. Dziękuję.
Pożegnało Go wiele osób z rodziny, tej bliższej i dalszej.. pożegnali Go koledzy z harcerstwa pełniąc, podczas całego tego trudnego dnia, wartę przy Nim.. pożegnał Go przyjaciel, który zagrał na gitarze i zaśpiewał przy grobie Krzyśka ulubioną piosenkę..
myślę, że każdy pożegnał Go na swój sposób, najlepszy jaki umiał..
ostatnie pożegnanie miał takie na jakie zasłużył.. najpiękniejsze..

Ewa, Jego siostra włożyła Mu indeks.. na pewno tam skończy studia. Być może już był w dziekanacie i załatwił wszystko na nowo.. później stanął przed uczelnią, wyciągnął fajki i zapalił jedną.. Przy mnie nigdy nie palił bo wiedział, że tego nie lubię.. raz jedyny ale to tylko dlatego, że zapaliłam z Nim.. otworzyliśmy szeroko okno, śmialiśmy się.. później pamiętam naszą jedną z długich i trudnych rozmów..

Krzyś, jako ratownik medyczny za życia, nawet i po śmierci  wciąż nim był... oddając organy uratował już dwie osoby.. dwie nerki.. dwie się przyjęły.. to wielki dar i pocieszająca świadomość, że gdzieś dzięki Niemu, dzięki Jemu jednemu – żyją dwie osoby. Część Niego wciąż żyje w innych ciałach.. pobrano również inne organy, być może uratuje więcej osób. Był dobrym, myślącym o innych człowiekiem..

Życie jest brutalne i niesprawiedliwe. Dlaczego On? Normalny facet.. Niefortunny upadek.. 26 lat.. całe życie przed Nim.. Wczoraj powinniśmy się spotkać całą rodziną na Jego ślubie a nie na pogrzebie.. Żyć trzeba dalej, niestety bez Niego.. Trzeba nauczyć się żyć na nowo z tą świadomością.. tylko dlaczego jest tak cholernie ciężko? Dlaczego nikt nie potrafi mi wytłumaczyć dlaczego On? Dlaczego tak szybko? Dlaczego nie mogłam Mu pomóc? Dlaczego podczas każdego dnia, podczas wykonywania codziennych czynności, towarzyszą mi myśli o Tobie? Dlaczego nie ma wieczoru, kiedy kładąc się do łóżka nie zadaję sobie pytania 'dlaczego'? Dlaczego chcąc mu puścić sygnał na dobranoc uświadamiam sobie, że nie odpuści? Dlaczego nie ma nocy, w której bym nie uroniła ani jednej łzy...? Dlaczego Bóg nie dał mu jeszcze jednej szansy..?
Dlaczego?
Być może jestem zbyt młoda, być może zbyt głupia by pogodzić się z tym co się stało, a tym bardziej zrozumieć..

Wiem, że od Twojej śmierci mam anioła stróża, który będzie mnie chronił od złego całe życie.. Tak jak chroniłeś mnie za życia, tak będziesz mnie chronił i po śmierci..
Wiem, że nie chciałeś nigdy, żebym przez Ciebie cierpiała i płakała..
Wierzę, że jest Ci tam lepiej, Krzysiu.. że patrzysz na mnie z góry i chciałbyś pocieszyć, przytulić, uspokoić i powiedzieć, że przecież jeszcze się spotkamy..

wspaniały i niezastąpiony..
Krzysztof Jurowski [*] 25.04.2012 r.














Zdjęcie robione nad ranem.. wyglądam paskudnie, ale On je zrobił i lubił..



niech pamięć o Tobie żyje w nas,
a Twoja śmierć powinna nas czegoś nauczyć,
bo nic nie dzieje się bez przyczyny..

[*]
Krzysiu..

sobota, 21 kwietnia 2012

Jedzonko